Kiedy jest czas na szczęście? Spokojny List nr 97

Cześć / Namaste

Kiedy jest czas na szczęście?
#czas

Jedyne miejsce i czas na szczęście są tu i teraz.

W kultowym francuskim filmie Nietykalni padają słowa:

Nie czekaj, aż życie stanie się łatwiejsze, prostsze, lepsze. Życie zawsze będzie skomplikowane. Naucz się być szczęśliwym. W przeciwnym wypadku, skończy Ci się czas.

Rozwinąłbym tę myśl – życie oglądane z perspektywy od zewnątrz do wewnątrz zawsze będzie się wydawało skomplikowane. Nauka bycia szczęśliwym jest nauką patrzenia na świat od swojego wnętrza na zewnątrz, szukania wewnątrz, a nie na zewnątrz.

Kiedy zmienisz sposób, w jaki patrzysz na to, na co patrzysz, zmieni się to, na co patrzysz.

Bardzo często dbamy o wszystko co na zewnątrz i w ten sposób próbujemy tworzyć warunki do dobrego czucia się wewnątrz. Koncentrujemy się niedostatecznie na naszym wnętrzu – na obserwacji, na refleksji, na kontemplacji. I nie chodzi o to, żeby zacząć żyć jak mnich, być w jakimś nieustającym duchowym odosobnieniu. Chodzi o to, żeby regularnie przełączać się w tryb obserwowania, bycia świadkiem tego, co dzieje się w naszym życiu. Występować w tym monodramie w dwóch rolach.

Jedna to główna postać – żyjąca pełnią życia, z całym bogactwem jej przeżyć, uczuć, emocji, doznań – faktów, które jej dotyczą, i sytuacji, w których uczestniczy i pełną zgodą na nie.

Druga to postać obserwująca, kontemplująca, poszukująca głębszego sensu w tym, co się dzieje. Zauważa prawidłowości, dba o rozumienie wynikające ze świadomości tego, co się dzieje, oraz jakie zasady i procesy tym rządzą.

Możemy zdobywać cały świat, osiągać to, co tylko zechcemy, pod warunkiem, że będzie to zgodne z naszym wnętrzem, że zadbamy o wewnętrzne warunki zrealizowania się tego, czego pragniemy w świecie zewnętrznym.

W innym wypadku wszytko będzie szło jak po grudzie, wymagało ogromnego wysiłku, trudu – płacenia wielkiej ceny. I będzie się szybko rozpadało, dezintegrowało, psuło – będzie iluzoryczne i chwilowe, nietrwałe. Wszystko to, co ma powstać na zewnątrz, zamanifestować się, musi być „uzgodnione”, uporządkowane wewnętrznie.

Ostatnimi czasy w dziesiątkach publikacji o rozwoju wewnętrznym pada stwierdzenie: Nie dostajemy tego, czego chcemy, tylko to, co koresponduje z tym, jacy jesteśmy. Rozumiem to tak, że musimy mieć stworzone wewnętrzne warunki dla przejawiania się tego, co ma się przejawiać na zewnątrz. To stwierdzenie nie jest niezwykłe ani szczególnie odkrywcze, ale tak często przez nas niezauważane, pomijane, gubione.

To prosta logika wyrażana słowami: „musi do tego dorosnąć”, „musi to sobie poukładać w głowie”, „potrzebuje na to czasu”, „musi nabrać do tego dystansu”, „musi spojrzeć na to inaczej”, którą łatwo nam zastosować wobec innych, a którą rzadko stosujemy wobec siebie. I nie chodzi o to, żeby siebie ograniczać, nie chcieć dla siebie tego, co najlepsze jak najszybciej i jak najmniejszym wysiłkiem. Chodzi o to, żeby obserwować i rozumieć procesy, które się toczą w naszym wnętrzu i być w zgodzie z nimi – akceptować je, zgadzać się na nie, uznawać ich mądrość i sens.

Nie za cenę duszy 

Nie chodzi też o to, żeby czekać z byciem szczęśliwym i odczuwaniem dobrostanu na jakieś nieokreślone kiedyś, ale cieszyć się drogą i wartością tych zachodzących procesów wewnętrznych, nauką, pogłębiającym się zrozumieniem, odkrywaniem – tańcem z życiem, surfowaniem na jego falach. Kiedy zadbamy o swoje wnętrze, duszę – w żaden szczególny, wysilony sposób, po prostu zauważając, że są, co się w nich dzieje, wczuwając się w nie – one zadbają o to, co i jak się przejawia na zewnątrz.

I nie oznacza to, że nie będziemy intensywnie działać, pracować, zmieniać, myśleć logicznie. Będziemy to robić, ale na innym poziomie uzgodnienia z naszym wnętrzem – z większą pewnością, przekonaniem, lekkością, łatwością. Niejako intuicyjnie, wyczuwając kierunki, dokonując wyborów, optymalnie lokując energię. Zgłębiając biblijną mądrość zapisaną przez ewangelistę Mateusza:

„Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26)

Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Jesteśmy uprawnieni do wszelkich korzyści, o ile nie spowodują one „szkód na duszy”. Jeśli będziemy działali w ten sposób, to nasze rezultaty będą wielokrotnie lepsze, nasze wysiłki wielokrotnie mniejsze, a proces tworzenia wewnętrznych warunków doświadczania szczęścia znacznie głębszy.

Odkrycia…

To zachwycające, jak niezwykłe i zmieniające nasze życie, może być odkrycie cieszenia się drogą, akceptacji niedoskonałości, przy zrozumieniu, że jesteśmy w ciągłym procesie – jesteśmy procesem wzrostu, rozwoju, zmiany, ewolucji, poprawy. Jesteśmy z naszej istoty samoodkrywaniem, samorealizacją i mamy zdolność ciągle innego, ciągle nowego patrzenia na życie i drogę, którą idziemy.

Przeceniamy stabilność – uważamy, że to dobry, wręcz idealny stan, do którego dążymy. Stabilność to w skrajnym przypadku entropia/śmierć – jak w żartobliwym stwierdzeniu, ż„stabilizacja motylka to szpilka”. Idealnie stabilni są ludzie na cmentarzu – nie maja problemów i mają w reszcie święty spokój.

Kluczem nie jest dążenie do stabilności/stabilizacji, lecz poszukiwanie właściwego klucza do niestabilności.


Koniec rodzinnej kanikuły. Czas wracać do pracy na serio i na serio zaczynać rok 2025.
Dla tych którzy potrzebują impulsu do dobrego startu TRYLOGIA ROZWOJOWA.

https://youtube.com/shorts/dc2XkmzDNlY?si=2bEIon60Qk7mmKp4

Znajdziesz ją tutaj https://jarekguc.pl/sklep/

Jeśli jeszcze nie subskrybujesz mojego newslettera, zapisz się, aby nie przeoczyć kolejnych Pełnych Spokoju Listów pisanych do Ciebie.

namaste i cześć

    Comments are closed

    Masz pytanie?

    Bądźmy w kontakcie

    Polityka Prywatności
    Copyright © jarekguc.pl
    Stworzone z pasji przez Hartwork