Możesz. Spokojny List nr 95

Cześć / Namaste

Możesz
#możesz

Był letni wieczór. Popijałem herbatę na rynku swojego rodzinnego miasta. Bujałem się w siedzisku w kształcie wielkiego plecionego jaja, wypełnionym poduszkami. Czułem to tak:

Kołysanie. Nigdzie nie pędzę. Niczego nie muszę. W tle przewijają się myśli, na które nie zwracam przesadnej uwagi. Ego obraca się z tyłu głowy jak głupiutki, kręcący się w próbie złapania własnego ogona zwierzaczek. Luz, ego – czymkolwiek jesteś – baw się, jak lubisz – nie przeszkadzasz.

Obok przechadzali się ludzie. Nic nie zapowiadało, że za chwilę wykluję się z tego wirtualnego jaja nowy ja…

Uderzyło mnie słowo „możesz”.

„Możesz!”

Właściwie „dostałem” je po tygodniach celowych rozmyślań, medytacji, poszukiwań tego, na czym mam się skoncentrować, w którą stronę pójść… i jeszcze bardziej celowej pracy nad tym, żeby tego nie wymyślić, nie wykoncypować, nie wytworzyć logicznie ani racjonalnie, a żeby to „otrzymać”, „dostać” – usłyszeć jako odpowiedź na własne prośby.

Pracowałem nad tym przede wszystkim poprzez „niemyślenie” – „nienaciskanie”. „Możesz” pojawiło się, kiedy wrzuciłem na luz i dałem mu się pojawić, niczego nie oczekując. Nurkując coraz głębiej i głębiej w spokoju i oczekiwaniu bez oczekiwania. Pomyślałem:

Pomyślałem:

„Możesz” – masz taką możliwość, masz takie pozwolenie – i „możesz” –potrafisz, umiesz, dasz radę, dysponujesz taką mocą. Jakże otwierające i uwalniające słowo – w przeciwieństwie do „musisz”. 

Jak często słyszałem „musisz”, a jak rzadko „możesz”? Jak często mówiłem do siebie „musisz”, a jak rzadko „możesz”?

Zacząłem w wewnętrznych rozważaniach, w rozmowach z samym sobą używać słowa „możesz”. To słowo stało się soczewką, przez którą zacząłem patrzyć na świat, i kluczem do niekończącego się ciągu niewymuszonych rozwiązań.

Mogę?

Musiałem zawsze więcej, niż byłem w stanie zrobić.
Suma wymagań, oczekiwań, żądań i niewypowiedzianych nacisków zawsze przewyższała możliwości, które miałem. Uginałem się pod ciężarem zasypujących mnie zewsząd „musisz”.

Kiedy skoncentrowałem się na „możesz”, przestałem mówić do siebie, co muszę. Zacząłem planowo odchodzić od zamęczania się codziennymi litaniami „musisz”.

Kiedy pojawiały się girlandy tematów, spraw do załatwienia, pytałem samego siebie: „Czy mogę to zrobić?”. Zacząłem świadomie decydować, czy mogę na to poświęcić czas, energię. I w znacznej części przypadków odpowiadałem: „Możesz!”.

Co to dało?

Przestałem działać pod przymusem. Przestałem się zmuszać. Przestałem pozwalać innym zmuszać mnie do czegokolwiek. Rzeczy zaczęły się dziać szybko, naturalnie, bez szarpaniny, przy znacznie mniejszym wysiłkiem. W końcu były za moją świadomą zgodą.

Te dialogi z samym sobą zaczęły być wręcz żartobliwe, a dotyczyły bardzo szerokiego spektrum tematów:

– Czy mogę rzucić wygodną posadę, żeby zająć się tym, co mnie ku sobie wzywa?
– Możesz!

– Czy mogę mieć dziecko?
– Możesz…

– Czy mogę dziś jeszcze popracować? Proszę!
– No dobra… Możesz!

– Czy mogę wynieść śmieci?
– Okej, możesz…

To, na co sobie pozwoliłem, zaistniało. Inna, niezwykła, jedyna w swoim rodzaju praca ze szczególną misją, pozwalająca zagospodarować wszystkie posiadane talenty i gwarantująca nieskończoną perspektywę rozwoju. Cudowny synek – klon swojego taty – kochany przez rodziców. O wyniesionych
śmieciach i wykonanej pracy – bieżących zadaniach – już nie wspomnę.

  • Jak często mówimy sobie celowo i świadomie: „Możesz!”?
  • Jak często mówimy innym: „Możesz!”?
  • Co według samych siebie możemy móc?

Odetchnij spokojem…

Możesz!
Mogę? Możesz!
Jaką oszałamiającą, niezwykłą siłę ma to słowo wypowiedziane do siebie.

Zgoda dla siebie. Pozytywna odpowiedź samemu sobie. Pozwolenie sobie. Przekonanie siebie, że faktycznie możesz. Zgódź się na to, że możesz.

Jeśli jeszcze nie subskrybujesz mojego newslettera, zapisz się, aby nie przeoczyć kolejnych Pełnych Spokoju Listów pisanych do Ciebie.

namaste i cześć

    Comments are closed

    Masz pytanie?

    Bądźmy w kontakcie

    Polityka Prywatności
    Copyright © jarekguc.pl
    Stworzone z pasji przez Hartwork